„Nic
nie napełnia człowieka takim szaleństwem aniżeli patrzenie, jak
wszystko, co kochałeś, zostaje ci odebrane…”
Dokładnie
tamtego dnia Yuki poczuła, jak ktoś wżyna jej się w głowę.
Owego popołudnia pierwszy raz ujrzała swoje. Kyoki wyglądała
dokładnie jak blondynka, lecz w kilku cechach różniła się. Oczy
jej połyskiwały na fioletowo, a włosy były czarne jak noc i
strasznie długie. Nie miała na sobie ubrania, tylko była opleciona
cierniem. Widząc ją Nekozawa była przerażona. Kiedy usłyszała
szept za swoimi plecami, włoski na karku stanęły jej dęba.
Odwróciła wzrok od tej dziewczyny i poczuła, jak jej serce zwalnia
rytm. Kimiś został przywiązany cierniem do krzyża. Dziewczyna nie
potrafiła wydusić z siebie ani najmniejszego słowa. Poczuła, jak
łzy spływają po jej policzkach.
- To
twoja wina - powiedziała ciemnowłosa.
Odwróciła
się ponownie do niej. Śmieszyła cała sytuacja. Kiedy z jej krtani
wydostał się śmiech, poczuła się bezradna.
Uległa
szaleństwu…
Od
tamtej pory minęły prawie trzy lata. Pod opieką Królowej Śniegu,
Yuki stała się silniejsza. Zdała egzamin na Chuunina, a w obecnej
chwili egzamin na Jounina, bez ani jednego zadrapani. Stał przed
nią, już któryś z kolei, który tzw. Człowiek Śniegu <czyt.
Yeti>. Liczył co najmniej dwa i pół metra wzrostu, szerokości
niewymagającej opisu, a jego zapach przyprawiał o mdłości. Płatki
śniegu opadły na moje ramiona.
-
Yucchi – spojrzała na białowłosą – Zobaczymy czy teraz dasz
sobie radę.
- Ależ
królowo, on jest już dwunasty – wtrąciła się podwładna
królowej, Tatsuya.
- O
naprawdę? – żachnęła się.
Blondynka
odwróciła od niej wzrok i wykonała pieczęć z niezwykłą
szybkością.
-
Kuchiyose no Jutsu! – krzyknęła, kładąc dłoń na śniegu.
Z kłębu
dymu wyłonił się jej ukochany duch Nekomimi, Kazuyoshi Nekozawa.
- Jak
spotkanie z Saito? – zapytała.
-
Świetnie, mam coś dla ciebie – powiedział, szczerząc się
głupowato.
-
Honto?! – powiedziała podekscytowana.
- Yuki!
– skarciły ją Yasuda-hime i Tatsuya.
- Hai,
hai – mruknęła i spojrzała porozumiewawczo na Opiekuna. –
Gotowy? – zapytała, uśmiechając się przy tym chytrze.
-
Zawsze i wszędzie – żachnął się.
Oboje
zaczęli wykonywać pieczęcie, a po wykonanej sekwencji oboje
wystawili dłonie ku niebu.
-
Raiton: Kirikan no Jutsu! – krzyknęli oboje.
Z
nieba, zza gęstych chmur wyłoniły się dwa smoki, które były
stworzone z czystej elektryczności. Uderzyły one prosto w
przeciwnika. Człowiek Śniegu przyjął cały atak. Upadł z hukiem
na ziemię i zaczął rozchodzić się z niego dym. W niektórych
miejscach jego ciała znajdowała się reszta błyskawicy. Odruchowo
przybiła z Kimisiem piątkę. Oddech Nekozawy stał się ciężki i
płytki. Zadanie obejmowało 13 takich stworzeń i tyle zostało
wykonane.
- Barwo
– powiedziała białowłosa.
- Jest
gotowa? – zapytała Himuro.
- Tak,
lecz dalej martwi mnie Kyoki. Zapieczętowałaś ją, lecz ona może
się uwolnić – powiedziała dosyć ponuro.
Podeszła
bliżej i uśmiechnęła się szeroko. Kobieta spojrzała ku drzewu,
którym siedziała dziewczyna o długich brązowych włosach.
-
Nacchi, wyruszasz z nią do Konohy - rozkazała.
- Oke –
odpowiedziała, śmiejąc się.
- Jako
jej przyzwoitka względem Setsuzoku- dodała.
-
Przyzwoitka?! Przecież kontroluję Kyoki! – zaprzeczyła,
uderzając się dłonią w między piersi.
-
Koniec, kropka – krzyknęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz